HAMLET #Pop-up Globe |
Nie ma takiej opcji – mówiąc z
zapożyczeniem rodzimego kolokwializmu – żeby powstrzymać dociekliwy umysł od
próby zgłębienia tajemnicy Hamleta po czterokrotnym obejrzeniu arcydzieła w adaptacji projektu teatralnego Pop-up Globe. Jedną z kwestii, które poniższy tekst pragnie naświetlić, jest źródło
nieustającej fascynacji Hamletem.
Jakaż wiodąca idea natchnęła Szekspira do napisania tej wyjątkowej w jego
repertuarze sztuki i spowodowała, że jej wyjątkowość nie gaśnie? Pytanie to niewątpliwie było przedmiotem dociekań umysłów lepiej wyekwipowanych do
rozważań tak delikatnej i złożonej materii. Niech więc opatrzność doda wyrozumiałości i cierpliwości
w odbiorze poniższego tekstu, który być może okaże się tak odkrywczy dla
czytelników, jak proces jego tworzenia dla autora.
Zaczynając
od jednej z bardziej intrygujących interpretacji, niejednoznaczność seksualna
głównego bohatera była z pewnością na myśli niejednego odbiorcy dramatu i
niejednokrotnie poruszano ten temat w analizach. Enigmatyczny, kapryśny sposób w jaki zachowuje się wobec Ofelii zdaje się to potwierdzać,
aczkolwiek jest to częściowo wynikiem udawania szaleńca, by tym sposobem uśpić
czujność mordercy ojca, wuja Klaudiusza, i wymanewrować jego szpiegów, między
innymi ojca Ofelii, Poloniusza. Być może w niechęci Poloniusza do mezaliansu córki
z Hamletem są nie tylko dworskie intrygi i służalczość wobec
nowego władcy, ale też i podejrzenie o nieodpowiednią do małżeństwa seksualność
księcia.
Rozmowa
Hamleta z przyjaciółmi Rosenkrantzem i Guildensternem, z żartobliwą aluzją do
spraw natury intymnej, również daje do myślenia, ale nie przekonuje. Ostatecznie
bardziej wytrawny badacz musi dojść do wniosku, że za pozornie nieokreśloną orientacją seksualną bohatera stoi jedynie refleksyjna, na studiach w Wittenberdze nabyta natura Hamleta. Wittenberga, podobnie jak Kraków, słynęła
w ówczesnej Europie jako centrum akademickie specjalizujące się w naukach
metafizycznych, które dziś określalibyśmy mianem okultyzmu. Szekspir słusznie uznał, że skomplikowany wewnętrznie typ bohatera będzie bardziej interesujący niż tradycyjnie męski, przebojowy i zdecydowany rodzaj. Tą płciowo niejasną istotą Hamleta należy chyba tłumaczyć fakt, że niejednokrotnie rolę tę grały kobiety, między innymi Teresa Budzisz-Krzyżanowska w latach 80-tych minionego wieku na deskach Starego Teatru w Krakowie.
Równie
interesujące są rezultaty doszukiwania się kompleksu Edypa, jakim rzekomo
obciążony byłby Hamlet. Tak przynajmniej przekonują niektóre
interpretacje sztuki i jej tytułowego bohatera. To ukryta niechęć do
własnego, zamordowanego ojca i pociąg erotyczny do matki powodowałyby
wewnętrzne rozdarcie, krępowały usiłowania Hamleta i opóźniały go w zemście na
wuju i ojczymie Klaudiuszu. Gdyby nie ta domniemana perwersyjność, Hamlet jako
młody, ambitny i popularny pretendent do tronu mógłby sprawnie zorganizować
odpowiednie środki i wsparcie, ukarać bratobójcę i zasiąść na tronie jako
prawowity władca.
Tak
właśnie zrobił Amleth, bohater średniowiecznej legendy, której nieskomplikowana intryga miała służyć Szekspirowi za inspirację. Gdyby podobnie
postąpił Hamlet, zapewniłby tym prostotę i sprawność fabuły i krótkość całego
dramatu, a o coś całkiem innego chodziło Szekspirowi. Już przez swoich
współczesnych znany był z upodobania w zawiłościach językowych i komplikacjach
akcji, słusznie traktując je jako ważne do stworzenia intelektualnie bogatej i
wartościowej literatury. O ile więc domniemany kompleks Edypa tłumaczyłby po
części ślamazarność w wendecie na wuju, to jest on przede wszystkim dodatkowym
elementem wzbogacającym tkankę dzieła raczej niż aluzją autora o ukrytej
perfidii charakteru Hamleta.
Zrozumiałe
byłyby skłonności polskich odbiorców Hamleta,
by uznać za prorocze napomknienie, że książę norweski Fortynbras udaje się na
wojny polskie, o ponad pół wieku wyprzedzając autentyczny najazd skandynawski –
tyle że nie norweski, a szwedzki. Kilkakrotne napomnienia o wojnach z Polską są w stanie nie tylko zastanowić, ale wręcz zrazić patriotycznie usposobionych
rodaków do dramatu Szekspira. Czyżby literackie ostrzeżenie Polaków przed
„potopem” kierowało myślami mistrza w tworzeniu swojego dzieła? Jak wiadomo jest to początkowy okres schyłku Rzeczypospolitej, czas obieranego tronu i wewnętrznych walk magnaterii o koronę, co stopniowo osłabi państwo polskie, więc taka przestroga byłoby całkiem na miejscu.
Domyślać
się jednak można, że umysł Szekspira zaprzątały bliższe mu i bardziej pilne
problemy polityczne. Co wnikliwsi badacze historii przyznają, że postać
Fortynbrasa to echo przełomowych wydarzeń w monarchii brytyjskiej, to jest
dynastycznego przejęcia tronu przez szkockich Stuartów. Wydarzyło się to, co
prawda, dopiero po zaistnieniu Hamleta,
ale bezpotomność królowej Elżbiety i koniec dynastii Tudorów była już przedtem
tak klarowna jak to, komu zgodnie z prawem należy się tron po Elżbiecie.
Za
szekspirowskim pretendentem do korony, z leżącej na północ od Danii Norwegii,
stoi rzeczywisty król Szkocji Jakub VI, który w 1603 roku, trzy lata po
pierwszym wystawieniem Hamleta, zasiadł na brytyjskim tronie. Oznaczało to nie
tylko zmianę narodowości władcy z angielskiej na szkocką, ale również zmianę
orientacji ideologicznej monarchii z protestanckiej na katolicką. Zawarta w
sztuce, poprzez postać Fortynbrasa, prognostyczna aluzja do tych wydarzeń bez
wątpienia odegrała rolę w ówczesnej popularności dramatu.
Aczkolwiek
mniej czytelny i istotny dla współczesnego widza jako komentarz polityczny,
motyw Fortynbrasa komplikuje i urozmaica fabułę, wprowadzając odniesienia do rzeczywistych trudnych relacji sąsiedzkich i tragicznych osieroceń, których echa słyszy się w Hamlecie. Fortynbras bowiem ma pretensje terytorialne wobec Danii, jak Jakub VI wobec tronu brytyjskiego, i
stracił własnego ojca z ręki ojca Hamleta.
Z tym ostatnim problemem Fortynbras daje sobie psychicznie radę lepiej niż Hamlet ze swoim, jak skrzętnie zauważyliby krytykujący sztukę i jej głównego bohatera malkontenci. To prawda – mógłby odpowiedzieć Szekspir – ale to nie racjonalna i psychicznie zaradna postawa Fortynbrasa okazała się bardziej godna uwagi widzów, ale nadmierne rozmyślania, niepewność i nieporadność Hamleta.
Z tym ostatnim problemem Fortynbras daje sobie psychicznie radę lepiej niż Hamlet ze swoim, jak skrzętnie zauważyliby krytykujący sztukę i jej głównego bohatera malkontenci. To prawda – mógłby odpowiedzieć Szekspir – ale to nie racjonalna i psychicznie zaradna postawa Fortynbrasa okazała się bardziej godna uwagi widzów, ale nadmierne rozmyślania, niepewność i nieporadność Hamleta.
Echa
ojcowsko-synowskich relacji są także obecne w innym aspekcie dramatu. Tworząc Hamleta Szekspir miał ciągle w pamięci
bolesne przeżycia związane ze stratą syna Hamneta, który zmarł z nieznanych powodów w wieku lat
jedenastu. Natomiast rok po ukazaniu się Hamleta
umiera ojciec Szekspira. Niektóre analizy utworu dowodzą, że związane z tym
ostatnim poczucie winy dramatopisarza za pozostawienie ojca bez należytej
opieki, jakiej można się było spodziewać od osiągającego sukcesy zawodowe syna,
i świadomość jakie nieuchronnie przyniesie to skutki, miały wpływ na umysł
Szekspira przy tworzeniu swojego arcydzieła.
Nie
byłoby więc nic dziwnego, gdyby związane z tym myśli i uczucia twórcy
przedostały się do sztuki, dodając autentyzmu stosunkom Hamleta z ojcem, czy to
w kontekście spotkania bohatera z duchem na początku dramatu, czy emocji i myśli
motywujących jego dalsze postępowanie. Jeśli te domniemania mają coś wspólnego
z prawdą, to upodobniłyby one Hamleta
do opery Don Giovanni Mozarta, w
którym to przypadku poczucie winy za nieposłuszeństwo wobec ojca miało znaczny
wpływ w tworzeniu opery przez kompozytora.
Polityka
ideologiczna w ówczesnej monarchii brytyjskiej z pewnością również wpłynęła na
ostateczny kształt Hamleta. Sztuka
powstawała zanim Stuartowie przynieśli do protestanckiej monarchii tolerancję
wobec starej, katolickiej wiary. Tworząc Hamleta
Szekspir, znany ze swojej sympatii wobec przekonań katolickich, musiał
umiejętnie manewrować elementami religijnymi, by jako przez dwór faworyzowany dramatopisarz nie narazić się królowej Elżbiecie, która, będąc głową kościoła
anglikańskiego, nie pałała sympatią do katolicyzmu.
Duch ojca Hamleta wspomina więc, co prawda, o cierpieniach w ogniu, który przywodzi na myśl czyściec – koncept zabroniony w protestanckim anglikanizmie – ale ci, którzy mają z nim kontakt, mówią o nim jako o „złym duchu”, co było spójne z filozofią protestancką. Postać ducha jest więc nie tyle wyrazem
poparcia Szekspira dla starej wiary, ile kolejnym zabiegiem twórcy, aby
ujawniając synowi poprzez metafizykę (czy okultyzm, jak kto woli) prawdę o
śmierci ojca udramatyzować swoją sztukę. Ryzyko użycia tego zabiegu opłaciło
się, przyczyniając się do nieśmiertelnej sławy artysty, a późniejsza zmiana na
tronie usunęła powody do obawy o cenzurę religijną.
Czynnikiem
zapewniającym nieprzemijającą popularność Hamleta
jest umiejętne zespojenie tragedii z komedią, wyjątkowe tak w sztuce
dramatycznej ogólnie, jak i w kanonie dzieł brytyjskiego mistrza. Podkreśla to
już na początku sztuki zderzenie nastrojów zabawy i echa żałoby w pierwszych
scenach, w rezultacie czego Hamlet jawi się jako szyderczo komentujący ten absurd trefniś. Humor wprowadzają też do tragicznych wydarzeń sceny z grabarzem
i trupą aktorską. Zabawne komentarze grabarza uzupełnia groteska Hamleta, trzymającego w ręku czaszkę znanego mu dobrze z dzieciństwa nadwornego błazna Jorika. Natomiast przedstawienie scenicznie w wykonaniu użytych przez Hamleta aktorów – by tym wyszukanym sposobem dać wujowi do zrozumienia, iż wie o jego zbrodni – może działać ożywiająco na widzów tak przez nowatorską formę teatru w teatrze, jak i komediowo interpretowaną treść.
Udawane
przez Hamleta szaleństwo także przysparza miary humoru, szczególnie w relacji
pomiędzy Hamletem i Poloniuszem. Szczypty humoru dodaje też ironiczny stosunek
Hamleta do Rosencrantza i Guidensterna po przejrzeniu ich nieuczciwej gry. Niektóre adaptacje Hamleta były
w stanie wydobyć z dramatu dodatkowe zasoby komedii, jak w przypadku adaptacji
przez Pop-up Globe. Poloniusz, na przykład, jest kilka razy kontraktowany telefonem komórkowym. Klaudiusz, pomimo swojej nikczemności, okazuje się być
zdolnym wzbudzić sympatię publiczności pociągającą powierzchownością animatora
życia towarzyskiego. Nie zabrakło też w adaptacji Pop-up Globe komedii przypadkowej. Na jednym z przedstawień, w słynnej scenie powątpiewania w sens istnienia, Hamlet rozbawia widzów, kiedy w reakcji na pseudo-suflerski szept „oto jest pytanie” z widowni, kontynuuje, dając słowem i gestem do zrozumienia, że to jest istotnie ważkie pytanie.
Większość
adaptacji Hamleta cechuje niestety brak zrozumienia, jak ważna jest w dramacie symbioza tragedii i
komedii. Na wyróżnienie w niepochlebnym sensie zasługuje tu filmowa wersja
Kennetha Branagh z 1996 roku. Upewniła ona szczególnie młodych widzów w
przekonaniu, że słusznie robili stroniąc on tego dzieła literackiego jak od
zarazy (podobnie do uczniów katowanych pełną wersją Dziadów Mickiewicza). Nie
zawiodła natomiast wersja z Melem Gibsonem w tytułowej roli z 1990 roku.
Unikalna w tym względzie i zasługująca na aplauz jest adaptacja projektu
teatralnego Pop-up Globe, wyjątkowości której zawdzięcza zaistnienie niniejszego
tekstu i wielokrotne obejrzenie sztuki przez jego autora. Niech dołączone
galerie zdjęć i krótkich nagrań wideo (dostępne na linkach poniżej) będą
dowodem na to, że entuzjazm związany z tym wydarzeniem artystycznym nie jest
przesadzony.
Pamiętna, zaczynająca się od „być albo nie być” scena, która przysporzyła Szekspirowi sławy i stała się wizytówką jego dzieła, wbrew powszechnemu mniemaniu jest nie tyle symbolem głębi filozoficznej utworu, ile podkreśleniem niezdecydowania i przesadnych spekulacji głównego bohatera. Zamiast działać rezolutnie i przejąć tron, albo na przekór wujowi wrócić do Wittenbergi i kontynuować nauki, Hamlet dywaguje i kontempluje, rozpatrując między innymi możliwość samobójstwa. Choć za tą ślamazarnością stoi myślący, czujący i ogólnie sympatię wzbudzający charakter bohatera, te właśnie cechy są również przyczyną nieszczęść, za które czeka kara. To upodabnia Hamleta do innych potępienia godnych postaci, które zawiniły w taki czy inny sposób, prowadząc do czyjejś zguby i ściągając na siebie pomstę opatrzności.
Na skali przewinień jednak jego stosunkowo niewielkie wykroczenia nie dorównują występkom innych, takim jak: zbrodnicza nikczemność Klaudiusza, niewierność i współudział w morderstwie matki Hamleta Gertrudy, knowania doradcy dworu Poloniusza i zdradliwość Rosencrantza i Guildensterna, płatnych donosicieli Klaudiusza. Najmniej winny wydaje się być brat Ofelii Laertes. Gdyby jednak bardziej wysilił swój umysł, nie dałby się Klaudiuszowi wciągnąć w jego mordercze intrygi i zrezygnowałby z zemsty na Hamlecie, zrozumiawszy, że w jego destruktywnym działaniu nie było premedytacji i złej woli.
Wszyscy
winowajcy giną w rezultacie własnych błędów i wypaczeń, dzieląc jednocześnie
los swoich ofiar. Początkiem serii trupów jest ojciec Hamleta. Umiera
zamordowany przez Klaudiusza na krótko przed czasem akcji sztuki, dając
początek łańcuchowi dalszych zgonów. Najpierw od sztyletu Hamleta pomyłkowo
ginie Poloniusz. Potem szaleństwo po utracie ojca i uczucia Hamleta samobójczo
zabija Ofelię. Następnie od własnej trucizny, na ostrzu szpady dzierżonej przez
Hamleta w sportowej potyczce, ginie Laertes.
W
formie kary za mężobójstwo i wiarołomstwo trupem pada Gertruda od trucizny
przeznaczonej przez Klaudiusza dla Hamleta. Wreszcie ukarany za swoją podłość
umiera przeszyty szpadą przez Hamleta Klaudiusz. Na końcu ginie Hamlet od tej
samej trucizny, która zabiła Laertesa w trakcie sparingu szpadowego. Przy
końcu sztuki dowiadujemy się również o śmierci Rosencrantza i Guildensterna, co
w kontekście innych zbrodni i kar nie można zinterpretować inaczej niż jako
sprawiedliwość wymierzona za haniebny występek wobec więzów przyjaźni z
Hamletem.
Dziewięć
trupów i po co to wszystko? – można zapytać. Co to komu dało? Dobrze na
tym wyszedł tylko norweski książę Fortynbras, bo kiedy się wszyscy nawzajem
pozabijali, tron duński wpadł mu do rąk jak dojrzałe jabłko z drzewa. Czy byłby
to rzeczywiście morał Szekspira, że ludzkie przywary jak nikczemność, rozwiązłość, chciwość, fałsz i obłuda, a nawet ślamazarność i
bezmyślność, prowadzą do ruiny i zniewolenia? A może nie ma w Hamlecie żadnego umoralniającego
przesłania, a tylko splot umiejętnie dobranych i z artyzmem skomponowanych
wydarzeń i powiązań między bohaterami, dodatkowo doprawionych komplikowaniem prostych
schematów i łamaniem ustalonych reguł – a wszystko po to, by
zaabsorbować i podniecić widza.
Może
nieustające zainteresowanie i aura wielkiej sztuki biorą się stąd, że Hamlet to karykaturalny wizerunek
realnego świata, zaludnionego nie przez anioły czy dobre duchy, lecz przez
normalnych ludzi z krwi i kości, każdego dnia łamiących zasady bogobojnego,
moralnego życia i skorzy do popełnienia każdego możliwego grzechu. Dzięki temu
jednak, życie jest pełne urozmaicającego je napięcia i dramatu, czego Hamlet jest artystycznym symbolem. Są
warci kary szubrawcy i ich godne współczucia ofiary. Ci pierwsi bezpośrednio przynoszą szkody, ale w szerszym wymiarze wzbogacają tkankę rzeczywistości i czynią życie wartym zachodu.
Bez
drani i ich podłości egzystencja byłaby na dłuższą metę monotonna i być może
niewarta jej kontynuowania, bo ani nie byłoby jak mierzyć tego, co powszechnie
uważa się za dobre, ani odsapnąć co jakiś czas od jego przesytu. To przewrotnie
brzmiące przesłanie tłumaczyłoby tytuł sztuki, uwypuklający postać, której na
pozór niewiele można zarzucić, a na której spoczywa wina za większość opisanych
w sztuce nieszczęść. Ale jeśli nieśmiertelny dramat nie zawiera żadnych
umyślnych podtekstów, a jedynie ekscytującą, popularną rozrywkę dla masowego
widza, to jego autor równie dobrze mógł mu nadać tytuł Dziewięć trupów.
Przypisek:
Projekt
teatralny Pop-up Globe gościł w Perth w Australii Zachodniej między
październikiem i grudniem 2019 roku, pokazując widowni cztery sztuki Szekspira:
Hamlet, Sen nocy letniej (Midsummer
Night’s Dream), Miarka za miarkę (Measure for Measure) i Dwunasta noc (Twelfth Night). Cechą szczególną przedsięwzięcia scenicznego Pop-up Globe jest wystawiane dramatów słynnego dramatopisarza w specjalnie zrekonstruowanej replice teatru Globe, który za czasów Szekspira był miejscem wystawiania jego sztuk. Teatr Globe w odnowionej formie istnieje i działa do dziś w Londynie, a jego kopia (Pop-up Globe) ma swój dom w Nowej Zelandii.
Załączony
fotoreportaż, chronologicznie zgodny (z niewielkimi odstępstwami) z akcją
sztuki, pochodzi z różnych przedstawień w Perth i różnych miejsc na widowni.
Załączona jest także kolekcja krótkich nagrań wideo, również ogólnie spójnych z
chronologią fabuły Hamleta.
Fotografie i nagrania wideo zostały wykonane telefonem komórkowym przez autora
powyższego tekstu w zgodności z zasadami ustalonymi przez Pop-up Globe.